Alfabet zakochanej w Indiach

Zainspiruj się i przeczytaj o podróży swoich marzeń na blogu

Alfabet zakochanej w Indiach

Moja fascynacja Indiami zaczęła się bardzo spontanicznie.  Już pierwszy rzut oka na fotografie, relacje podróżników i filmy pobudziły wyobraźnię, rozpaliły chęć odkrycia tego kraju i doświadczenia go na własnej skórze.

Mówią, że w Indiach można się zakochać lub je znienawidzić. Dla nas, Europejczyków, ten kraj – jego złożoność i jednocześnie prostota wychodzi poza wszelkie ramy tego, co do tej pory uważaliśmy za „normalne”. To kraj wielu kontrastów i sprzeczności. Nie wystarczy go tak po prostu zwiedzić, trzeba doświadczać go z wielką wyrozumiałością i dystansem.


Natalia w Indiach

Trudno opisać Indie w kilku słowach, w jednym artykule, w wielotomowej powieści. Czapki z głów temu, komu się to uda. Indie to bowiem hybryda kultur i religii. To nieuchwytna materia, wyrażana na różnych poziomach ludzkiej świadomości i tego, co niewidzialne – wiary.

Moja podróż po Indiach wiodła przez miejsca o szczególnym znaczeniu dla wyznawców trzech wielkich religii tego kraju: hinduizmu, buddyzmu i sikhizmu. Trudno zrozumieć Indie bez zagłębienia się w kwestie duchowe, gdyż serce całego subkontynentu bije miarowo wraz z rytmem wypowiadanych mantr. To właśnie tutaj zdążają wszyscy Ci, którzy, paradoksalnie, w całym tym chaosie chcą odnaleźć równowagę.

Kilka lat temu, gdy marzenie podróży do Indii dopiero we mnie kiełkowało, wpadła mi w ręce książka Jeana Claude Carriere „Alfabet zakochanego w Indiach”. Marzenie się spełniło, platoniczna miłość stała się rzeczywistością, a jej owocem jest mój własny alfabet.

Natalia w Indiach

  • Amritsar – to najświętsze miasto Sikhów w północno-wschodnim stanie Punjab, tuż przy granicy z Pakistanem. Olśniewająca Złota Świątynia i unosząca się wokół niej atmosfera świętości i spokoju kontrastuje z ulicznym chaosem rozgrywającym się zaraz za murami gurudwary. Niezwykła otwartość i gościnność jej gospodarzy i pielgrzymów sprawia, że każdy przybysz czuje się tam jak w domu. W przenośni i dosłownie, gdyż dla każdego znajdzie się tu łóżko do spania i ciepła strawa – bez względu na wiarę, przekonania i kolor skóry. To, co zapamiętam z Amritsaru to również fantastyczne jedzenie i najlepsze na świecie lassi z maślaną pianką… Mmmm…
  • Butter chicken – skoro już mowa o jedzeniu… Moją sztandarową indyjską potrawą, obok sera paneer, jest ten niezwykle kremowy i delikatny w swej konsystencji sos na bazie przypraw korzennych i klarowanego masła, w którym zatopione są kawałki kurczaka. Tak moi drodzy, Punjab masłem stoi! Stanowi ono nieodłączny składnik niemal każdej potrawy w Punjabie i chwała mu za to!
  • Chaj i chapati – każde spotkanie w Indiach rozpoczyna się od czaju, czy to w charakterze towarzyskim, czy biznesowym. By dobić dobrego targu z ulicznym handlarzem warto dać się zaprosić na szklaneczkę tego boskiego nektaru i pogawędzić „o chlebie i o niebie”. Ten piekielnie słodki i aromatyczny napój jest elementem spinającym wszystkie indyjskie wędrówki i wszystkie nawiązane podczas podróży znajomości. Z kolei tradycyjny indyjski chlebek – chapati jest nieodłącznym dodatkiem do każdej indyjskiej potrawy, ponieważ służy również jako substytut sztućców. Bez chapati i czaju nie byłoby indyjskiej kuchni, a według mojego przyjaciela z Jaipuru – bez jednego nie ma drugiego: „No woman no cry, no chapati no chai”.
  • Dalajlamapodróż śladem indyjskich religii przywiodła mnie do Mc Leod Ganj, małej miejscowości u podnóża Himalajów, gdzie swoją siedzibę od 1959 roku ma XIV Dalajlama. To taki mały Tybet, niestety w wersji bardzo komercyjnej, gdyż główne uliczki miasteczka przypominają nieco nasze rodzime Krupówki, choć w indyjsko-tybetańskim stylu. Obok mnichów spacerują po nich ciekawe wszystkiego krowy, a uliczne jedzenie zdominowane jest przez wyśmienite pierożki momo.
  • Ego – mottem mojej podróży stało się zdanie: „Leave you shoes and ego outside”. Żeby naprawdę doświadczyć Indii trzeba zapomnieć na chwilę o świecie, w którym dotychczas żyliśmy, zaprzestać ciągłych porównań i nie oceniać Indii przez pryzmat naszej europejskiej kultury. W Indiach należy zostawić obuwie przed progiem i odłożyć na bok swoje ego, by odczuć ten kraj w pełni wszystkimi zmysłami i samym sobą.
  • Fatehpur Sikri – ta opuszczona stolica Wielkich Mogołów stała się zupełnie przypadkowo podsumowaniem mojej podróży śladem indyjskich religii. Cały kompleks został poświęcony trzem żonom Akbara, a jego architektura łączy w sobie elementy chrześcijaństwa, islamu i hinduizmu, które idealnie ze sobą współgrają „pod jednym dachem”.
  • Ganges – Rzeka Matka wszystkich Hindusów. Nad jej brzegami i w jej wodach życie i śmierć odgrywają swój uniwersalny spektakl, a oczyszczone dusze uwolnione z cyklu reinkarnacji wraz z ciepłymi jeszcze ludzkimi popiołami płyną ku wiecznemu zbawieniu.

IndieIndieIndie

  • Himalaje – do podnóży Himalajów przywiodła mnie wieloletnia miłość do gór i marzenie, by zobaczyć je w pełnej krasie. Kilkanaście kilometrów od miasta Rishikesh odkryłam hinduistyczną świątynię Kunjapuri, z której roztacza się spektakularny widok wschodzącego nad Himalajami słońca. Wrażenie dotkliwej ciszy, chłodu poranka i oślepiający blask złocistej kuli pozostanie w mojej pamięci na zawsze.
  • Imbir – to nieodłączny składnik indyjskiej kuchni o magicznych wręcz właściwościach. Od wieków stosowany jest we wschodniej medycynie, posiada bowiem właściwości przeciwzapalne, poprawia krążenie krwi i reguluje trawienie. W kuchni indyjskiej występuje zawsze w doborowym towarzystwie kurkumy, kolendry, chili czy kminu, sprawiając, że jest to jedna z najzdrowszych kuchni na świecie. Badania dowodzą nawet, że Hindusi są dzięki temu bardziej odporni na nowotwory i choroby cywilizacyjne.
  • Jaipur – imponujące forty i pałace wraz z różowiejącymi w świetle zachodzącego słońca murami starego miasta sprawiają, że można poczuć się tu jak w baśni z tysiąca i jednej nocy. W dawnych rezydencjach radżpuckich mieszczą się dziś luksusowe hotele – pobyt w jednym z nich okazuje się idealnym dopełnieniem baśniowych wrażeń.
  • Kolej – indyjska kolej to kwintesencja zorganizowanego chaosu. Wszędzie tłoczą się setki pasażerów wypełniających aż po brzegi dworce, perony i wagony. Między nimi kluczą dziesiątki sprzedawców i rikszarzy. To samowystarczalny system, państwo w państwie, machina, która toczy się w swoim rytmie po indyjskich torach. Nocna podróż pociągiem to według mnie obowiązkowy punkt każdej indyjskiej przygody.

Indie 5Indie 6Indie 7

  • Lassi – najlepszy sposób na indyjskie upały. Ten przygotowany na bazie jogurtu, wody i aromatycznych przypraw napój pochodzi ze wspomnianego już wcześniej stanu Punjab. Występuje w wersji słonej, słodkiej i owocowej. Nie tylko orzeźwia, ale także syci. Pendżabska wersja oczywiście posiada w sobie kawałki masła i delikatny śmietankowy kożuszek.
  • Mango – bezkonkurencyjne indyjskie mango o niebiańsko słodkim smaku towarzyszyło mi przez całą podróż. Zajadałam się nim w pociągu, na tylnym siedzeniu rikszy i na bazarach. Szukając odrobiny cienia chowałam się pod drzewem mangowca ze szklanką zimnego mango lassi, a jednym z moich największych odkryć były samosy z mango. Owoc ten ma duże znaczenie w obrzędach hinduistycznych – pierwsze wzmianki o mango pochodzą z najstarszych ksiąg hinduskich liczących ponad 4 tysiące lat. Drzewo mangowe reprezentuje symbolicznie bogini szczęścia i piękna – Lakszmi, a jego liście stosuje się po dziś dzień w wielu religijnych ceremoniach.
  • Namaste – „Światło we mnie kłania się Światłu w Tobie”. To hinduskie pozdrowienie niesie ze sobą prawdziwie metafizyczne znaczenie. Już sam gest złożenia dłoni na wysokości serca harmonizuje obie półkule, energetyzuje i wprowadza spokój. Tym gestem Hindusi wyrażają nie tylko szacunek i uwagę nowo spotkanej osobie, ale też pozdrawiają w niej element boskości.
  • Om Mani Padme Hum – to buddyjska mantra współczucia, która wypowiadana jest podczas obracania tybetańskim młynkiem modlitewnym. Oznacza: „Bądź pozdrowiony klejnocie w kwiecie lotosu” i według buddyzmu posiada niezwykłą moc oczyszczania.
  • Pudża – dryfujące po świętej rzece kwiaty i rozpalone świece są ofiarą (pudżą) dla bogini Gangi. Są modlitwą i podziękowaniem, najważniejszym rytuałem podczas cowieczornej ceremonii aarti, odbywającej się w świętych hinduskich miastach.

Indie 8Indie 9Indie

  • Rishikesh – położone u stóp Himalajów i nad brzegami Gangesu jest jednym z najświętszych indyjskich miast. Przybywają tutaj ludzie chcący zgłębiać tajniki jogi i medytacji w miejscowych ashramach. Miasto zyskało sławę dzięki Beatlesom, którzy spędzili dwa miesiące roku 1968 w jednym z ashramów, a owocem tego pobytu był „The White Album”.
  • Sarnath – zadziwiającym jest jak dwie największe indyjskie religie egzystują obok siebie. Zaledwie 10 km od najświętszego hinduskiego miasta Varanasi znajduje się Sarnath – miejsce, gdzie Budda wygłosił swoje pierwsze kazanie dające początek temu nowemu systemowi filozoficznemu. W Sarnath można zaznać chwilowego wytchnienia od chaotycznych ulic Varanasi.
  • Turbany – cztery metry barwnego materiału zdobi głowy Hindusów od Punjabu po Radżastan. U Sikhów kolor turbanu to kwestia gustu, jego noszenie symbolizuje świątobliwość i dowodzi religijnej tożsamości. W Radżastanie natomiast kolor turbanu oznacza pochodzenie społeczne i przynależność do danej kasty.
  • Ulica – indyjska ulica pogwałciła wszystkie moje zmysły. Na każdym kroku uderzała mnie na niej fala nowych zapachów, zmieszanych chyba we wszystkich możliwych kombinacjach. Ulica uczy również sztuki przetrwania i rozwija szósty zmysł niezbędny w podróży po Indiach.
  • Wegetarianizm – w Indiach żyje największa liczba wegetarian na świecie, ponad 60% Hindusów w ogóle nie spożywa mięsa. W potrawach królują natomiast warzywa: soczewica, ziemniaki, szpinak, ciecierzyca w towarzystwie ryżu basmati i mistrzowsko skomponowanych przypraw. Co ciekawe, pierwszą wegetariańską restaurację McDonald otworzono właśnie w Amritsarze, w pobliżu Złotej Świątyni. Jednym z najpopularniejszych dań jest w niej kanapka Mc Aloo Tikki, w której mięso zamieniono na ziemniaczanego burgera.

Indie Indie Indie

  • Varanasi – punktem obowiązkowym podczas pobytu w Varanasi jest rejs o wschodzie słońca po Gangesie. Na kamiennych schodach schodzących do Rzeki Matki każdego ranka odbywają się rytuały życia i śmierci. Na twarzach zanurzających się w świętych wodach widać skupienie, powagę i wzruszenie. O wschodzie słońca mury pałaców mienią się barwami złota i różu, co nadaje całemu wydarzeniu wyjątkowego charakteru. Widać palące się na drewnianych stosach ludzkie ciała. Wyzwolone dusze wraz z dymem unoszą się do nieba, a spopielone zwłoki pozostają na zawsze na dnie świętej rzeki…
  • Yoga – praktykowana od ponad 2,5 tysiąca lat przez pokolenia Hindusów rozprzestrzenia się na świat i przeżywa obecnie renesans, zwłaszcza w krajach zachodniej cywilizacji. Do ashramów rozsianych po całych Indiach przybywają ludzie z całego świata, szukając równowagi pomiędzy światem zewnętrznym a swoim wewnętrznym Ja.
  • Zakupy – kolorowe indyjskie bazary są wyzwaniem nie tylko dla poszukiwaczy unikatowych pamiątek, ale przede wszystkim dla negocjatorów. Półki uginają się od barwnych kaszmirowych i jedwabnych szali, zwojów sari i orientalnej odzieży, indyjskiej biżuterii i kamieni szlachetnych. Wielbiciele indyjskiej kuchni powinni się zaopatrzyć w mieszanki przypraw, w tym najbardziej popularną – masalę. Natomiast amatorzy herbaty zadowolą się z pewnością czarną herbatą Assam lub Darjeeing, których plantacje znajdują się właśnie w Indiach.
Natalia

Natalia

Zakochana na zabój w Ameryce Łacińskiej, którą przemierzyła wzdłuż i wszerz, z hamakiem pod pachą. Niepoprawna optymistka żyjąca w świecie realizmu magicznego. W życiu nie boi się wyzwań: przejechała autostopem pół Europy, zjeżdżała na desce z aktywnego wulkanu w Nikaragui i spędzała sylwestra z Indianami Kuna w Panamie. Pozytywna dusza zespołu Planet Escape, miłośniczka Vargasa Llosy i czarnej jak smoła kawy.

!
Ta strona używa plików cookies.